wtorek, 20 marca 2012

V Szkolne igraszki

     Fryta oglądając się dookoła, nie spostrzegła swoich koleżanek o ile to koleżankami można nazwać. Idąc przez środek chodnika wyprostowała się i machała dupskiem to na prawo to na lewo. Koledzy Żywcia dosłownie ślinili się na jej widok. Bo była naprawdę pięknym okazem, oczywiście według gusty dresołowmów. 
    Gdy tylko weszła za drzwi, zaczęła się zastanawiać, gdzie może mieć klasę. Tak naprawdę, sama nie wiedziała do jakiej chodzi. Cóż, czego można wymagać od takiej blondynki? Postanowiła, że wejdzie w pierwsze drzwi... Niestety zapomniała języka w gębie jak zobaczyła nauczycielkę. Gdy w końcu odnalazła swój język i znalazła pustą ławkę, spostrzegła że siedzi na lekcji angielskiego, a nauczycielką jest nie kto inny, jak Dzierżysława, pinda która bezczelnie podrywała jej chłopaka.
     Fryta postanowiła, że nie da po sobie poznać, że ją to rusza. Nie miała zeszytu ani długopisu, więc zabrała je od dziewczyny siedzącej w ławce przed nią. Nie rozumiejąc co nauczycielka mówi, wpadła na fenomenalny pomysł. Gdy tylko transwestyta ukrywający się pod fatałaszkami biednej nauczycielki podszedł do tablicy, dziewczyna obsmarowała całe krzesło gumą do żucia. Wyjęła też ze swojej torby stare chusteczki i podpaski, po czym rozsmarowała zawartość na biurku. Uszczęśliwiona Fryta wróciła do ławki.  Niestety nie wiedziała, że Dzierżysława go obserwuje. Jej kompromitację oglądała cała klasa, śmiejąc się, ale Fryta pochłonięta tym co robiła całkiem się zapomniała. Gdy ta skończyła swe twórcze dzieło, nauczycielka wzięła ją za kłaki i zawlokła po ziemi do dyrektora. No i tam też się nieco zdziwiła. Cały pokój dyrektorski był w różu, różowa kanapa, różowe długopisy czy biurko. Słyszała jakieś dziwne odgłosy i od razu przypomniała sobie Żywica...
     -Panie dyrektorzeeee - zawołała delikatnie Dzierżysława, co wyrwało Frytę z rozmyślań.
Tego widoku się nie spodziewała. Dyrektor wyleciał z pokoju obok, zapinając pasek od spodni i się poprawiając. Wszyscy oprócz Fryty wiedzieli, że jest gejem.
     Zaraz za dyrektorem wypadł woźny Jarosław Rzepa, brak majtek dał o sobie znać. Dzierżysława nie wytrzymała. Puściła dziewczynę i rzuciła się z pięściami na dyrektora Stefana. Fryta postanowiła skorzystać z okazji. Najpierw pizdnęła krzesłem nauczycielkę, potem dyrektora, a na koniec Jarosława, który szukał spodni po całym gabinecie. Wybiegła z pokoju i popędziła korytarzem do drzwi. Mijając pokój nauczycielki nie zaniedbała obowiązku zdziry i pokazała nauczycielom piersi. Wybiegając ze szkoły, zauważyła bladego, przystojnego młodzieńca. Patrząc na pędzący samochód, który wjeżdżał właśnie na teren szkoły, zdała sobie sprawę, że jest to sytuacja jak z jej ulubionego ZmieszHu- wpadnę pod samochód, a on mnie beztrosko uratuje- pomyślała. Niestety, nie zdążyła, rozpędzony wóz uderzył w wampira z takim impetem. że chłopak wleciał do szkoły przez okno na ostatnim piętrze. Fryta skarciła się w głowie, że chciała przelecieć wampira, skoro miała Żywisława.
    Niestety Żywcio dowiedział, się poprzez plotki co się szykuje. Wiedział, że wampira pobić nie może, bo by go jeszcze ugryzł. Dlatego odnalazł Frytę, która wpadła w trans ślinienia się za wampirem, zaczął ją trząść, żeby powróciła do siebie, ta nadal nie doszła do siebie, więc wylał na nią resztkę niedopitej pepsi. Była teraz idealna jak dla Żywcia, taka brudna i lepka. Niestety opanował się, przypominając sobie, że jest wśród znajomych dresołomów i uwodzenie jej niezgrabnego ciała nie było by odpowiednie. Nie żegnając się z kolegami, wziął ją za rękę i wyprowadził ją z sali.

sobota, 4 lutego 2012

IV Inteligentne konwersacje

     Dziewczyna wspinała się po krzywych schodach. Zaciągnęła się zgnilcowym zapachem chałupy. Ale obrzydliwego smrodku Żywcia nie wyczuła, już wiedziała że coś jest nie w porządku. Przyspieszyła kroku, co w związku z jej krzywymi nogami było dość trudne. Sprawdziła łazienkę, pusto. Weszła do innego pokoju, pusto. Potem zajrzała do pokoju swojego chłopaka i widok zmroził jej krew w żyłach, pusto. Poprawiła kłaki na głowie i podeszła do okna z różowymi firankami. Żywisław był pogrążony w rozmowie z nową sąsiadką. Fryta się uspokoiła, ale pozwoliła sobie podglądnąć chłopaka prze z następnych parę chwil, i bardzo się zaniepokoiła. Żywisław łakomie spoglądam na owłosione nogi ponętnej sąsiadki. Umięśnione ramiona i skarpetki w staniku oznaczały dla dziewczyny tylko jedno: ZDRADĘ ! Zdenerwowana Fryta, wybiegła z pokoju, by szybko znaleźć się na dole postanowiła, że szybciej pójdzie widną -prostą dziurą w podłodze. Zobaczyła w rogu łom Żywisława- był to jego zapasowe narzędzie- wzięła go, z nadzieją, że pokona tym swoją przeciwniczkę uderzeniem w czoło. Wybiegając z domu drzwi wypadły. Gdy tylko doszła do Żywcia zobaczyła, że zdzira, którą podrywał, okazała się być jej nauczycielką. Prawda, nie wiedziała, że jej dresołom gustuje w transwestytach i przywaliła Żywciowi w łeb.  Dzierżysława bo tak nazywała się jej nauczycielka od angielskiego, uciekła do swojej chaty. Fryta spojrzała na wijącego się w agonii Żywisława. Złapała go za karmany, i przywaliła mu ponownie z liścia. Gdy w końcu chłopak się ockną, dziewczyna dała mu spokój.
-Co Ty wyprawiasz podła zdradziecka żmijo- wykrzyczała Fryta plując nieświadomi na twarz Żywisława- zdradzasz mnie podła gnido !
-ale nic z tych rzeczy, Fryciaczku.
-Widziałam was !
-Ja jej tylko zmacałem tyłek, nic więcej między nami nie zaszło- powiedział przygnębiony dresołom – kocham tylko Ciebie moja tępa suko.
Po tym komplemencie dziewczyna troszkę się udobruchała, podeszła do swojego ukochanego i wepchnęła mu jęzor po same płuca.

    Po tym jakże normalnym dla nich pocałunku postanowili powrócić do domu, gdyż mały głód zaczepiał ich żołądki. Od dawna nie byli w monopolowym, więc nic świeżego w lodówce nie było. Postanowili więc zjeść co jest, a raczej co zostało. Po otwarciu lodówki było tylko mleko do połowy wypite, kawałek zielonej piersi z kurczaka, choć tak dokładnie nie da się tego określić i woreczek RH+, który był własnością wampira. Bądźmy szczerzy zimna krew z pewnością jest lepsza i nie uszkadza ząbków tych ponętnych istot.
    Fryta postanowiła przygotować jedzenie więc to zielone mięsko trzasnęła siekierą na pół i wrzuciła na kołpak, który robił za patelnię.
Fryta z nosem w śniadaniu zajadała się jak opętana. Spojrzała na zegarek. 12. Watro byłoby dzisiaj odwiedzić szkołę. Będzie sprawdzian z... nieważne, dupa załatwi wszystko. Wstała, wyrwała swojemu chłopakowi jedzenie spod nosa i wrzuciła wszytko do śmietnika. Oznajmiła Żywisławowi że chce iść do szkoły, patrzył na nią osłupiały, jego gałki oczne wytrzeszczyły się w niedowierzaniu. Dziewczyna uspokoiła swojego dresołoma że musi tylko zaliczyć sprawdzian.
Żywisław postanowił, że zawiezie swoją Frycię do szkoły.
-Zarzuć coś na siebie i wychodzimy- powiedział zachęcająco Żywek
-Masz coś do mojego stroju? - powiedziała
-Nie, ale muszę pilnować żebyś wyglądała porządnie i nie gwałciła kolegów ze szkoły, w końcu muszę pilnować swojego tytułu dresołoma.
Fryta spuściła głowę i zarzuciła na siebie rozciągnięty sweter i wyszli do rumaka zwanego polonezem. Żywciowi jednak nie udaje zapalić się silnika, bo jest nie pierwszej młodości. Fryta wyszła i zaczęła pchać samochód, niezbyt jej to wychodziło, ale jakoś dała radę i w tym samym momencie Żywcio ruszył do przodu a ona spadła prosto w błoto. Żywicław szybko wybiegł z samochodu.
-Nic Ci nie jest?- zapytał, po czym otarł ją jakąś szmatą ze swojego bagażnika.
-Znów wyglądasz pięknie - powiedział lekko się uśmiechając.
-Dzienks- odparła zawstydzona fryta.
Poszli i wsiedli do samochodu i zaczęła się dalsza konwersacja.
-Wiesz co Żywciu, jesteśmy razem już cały dzień, to najtrwalszy związek jaki miałam- wyznała szczerze Fryta- a ile trwały twoje związki?
-Yyy…-chłopak myślał nad tym długo, przejechali przez zakręt potrącając przy tym staruszkę, kamień którym od niej oberwał nie przeszkadzał mu w procesie myślicielskim- trzydzieści siedem minut i dwie sekundy
-Wooow !!-dziewczyna była pod wrażeniem wytrwałości swojego drechola- pewnie planowaliście już wspólną przyszłość ?-spytała dziewczyna
-Oczywiście że tak- odparł Żywisław, był szczery, planowali bzykanie za kilka minut.
Podczas reszty drogi i zebrania z oparcia swoich włosów Żywisław czułym pierdolnięciem w pysk pożegnał swoją wybrankę i udał się do swoich kumpli.

czwartek, 19 stycznia 2012

III Noc pełna wrażeń

     Gdy tylko otrząsnęli się po napadzie miłości, Fryta przypomniała sobie, że powinna wrócić do domu. Żywisław próbował odpalić swojego poloneza, jednakże się mu to nie udało. Fryta musiała zostać u dresołoma na noc, bo jej inteligencja nie ogarniała drogi do domu. Żywisław przyniósł jej potarganą poduszę i jakiś oblazły koc, by mogła sobie na ziemi pospać, a sam poszedł do swojej uroczej sypiali. Nie mogła zasnąć, bo tak głośno pochrapywał, że aż cały dom zdawał się trząść. Koło północy drzwi szafek zaczęły skrzypieć. Dziewczyna wstała. Patrzyła jak pogrążony w mHroku dom porusza się. W sumie nie zdziwiło jej to, wiał wiatr a sztachety w ścianach nie mogły długo wytrzymać, ale niepokój, wzbudziło coś innego. Cień poruszał się od lewej ściany do prawej, potykając się od czasu do czasu i upadając z głośnym hukiem na piasek. Czuła jak ją okrążał. Miała jego oddech za plecami. Wiedziała co to znaczy . Nauka nabyta w kinie na ZmieszHu nie poszła na marne. Spodziewając się kamer i fleszy odwróciła się i spojrzała wampirowi w oczy. Miał zeza, kły powyginane w różne strony i okropny trądzik. Chęć pocałowania go minęła, przypomniała sobie także o Żywisławie i dostała napadu zazdrości. ''Czy ta wampirska kudłata lafirynda ze ZmieszHu jest teraz u niego ?" Nie zważając na jęk wampira gdy niechcący wbiła bu obcas w stopę pobiegła skrzypiącymi schodami na górę. Gdy tylko doszła a raczej dolazła na górę od razy miała zamiar wpaść do pokoju Żywisława i zobaczyć co on robi. Jednak, gdy pierwszy raz zwiedzała dom nie starała się zapamiętać, który to był jego pokój. Otworzyła pierwsze drzwi, to akurat była łazienka. Z brodzika wylewała się woda, więc zwróciło to uwagę Fryty. Popatrzyła się tylko w górę, a zobaczyła wycierającego się tuż po prysznicu wampira. Tak ją wystraszył widok pachnącego wampira, że wystraszona, nie zastanawiając się uciekła z piskiem. Do drugiego pokoju, który był opustoszały i to też nie był pokój Żywcia -jasna cholera, co to za burdel- pomyślała. Wszystko w pokoju było porozrzucane, jak na śmietniku za remizą. Jednak gdy się trochę lepiej porozglądała, poczuła się jak w domu, gdyby nie leżące na środku zwłoki kobiety. Bezczelne zwłoki jednak nie chciały umrzeć. Widziała jak Żywisław tłucze ja swoim unikalnym łomem. Postanowiła mu pomóc. Wróciła do łazienki, złapała za włosy nagiego wampira i z impetem Mariusza PuCiana uderzyła nim o kłębek brązowych kłaków. Oba wampiry wstały bez szwanku, no, pomijając wyrwane włosy. Po zaszłej sytuacji, dresołom pochwalił się, że jego miejscówka jest pełna dziwnych stworzeń. To było życie wprost dla Fryty. Tyle facetów do wykorzystania był dla niej istnym rajem. Nie mogła się doczekać jakie to jeszcze stworzenia może poznać... Idąc do kuchni, myślała nad tym, jednak jej wyobraźnia tego nie ogarniała.
Z jednej szafki zaczął wychodzić czarny kot... Fryta oczarowana pięknem zwierzątka wzięła go na ręce, gdy Żywisław wyrwał jej zwierzątko, rzucił na ziemie i zaczął walić swoim łomem.
- Co za cholerstwo myślałem, że już wszystkie wytępiłem. Trutka na szczury była zbyt dobra by się jej oprzeć.- powiedział.
Fryta zaczęła szukać więcej zwierzątek, jednak nic poza karaluchami nie znalazła. Położyła się znowu spać.
Miała dziwny sen. Śniło jej się, że zdała maturę. Obudziła się z krzykiem, cała zlana potem. Żywisław, jako dobry chłopak, przyszedł ją pocieszyć, powiedział że jest tępa jak cep i matura mogłaby jej co najwyżej posłużyć jako papier toaletowy. Uspokojona i uradowana słowami swojego ukochanego poszła spać.
Obudziła się wcześnie rano. Obok jej głowy spał jakiś zmutowany kot z ogonem psa w paszczy. Bojąc się że Żywisław zatłucze i to urocze stworzenie, wstała i kopnęła je tak mocno, że wyleciało przez okno.
Uprzątnęła trochę swojski burdel jaki miała wokół siebie i poszła obudzić Żywcia.

poniedziałek, 16 stycznia 2012

II Niekontrolowany wybuch upośledzonej namiętności

     Gdy tylko doszła do siebie, wiedziała, że coś do niego czuję. Dostanie tym łomem było najprzyjemniejszą rzeczą jaka kiedykolwiek w życiu ją spotkała. Ale co tam uczucia i tak zamierzała go wykorzystać. Podniosła się, otarła z piachu, choć i tak w jej wyglądzie żadnych zmian nie wniosło, wzięła go za rękę i weszła do remizy. W środku tłok, było aż pięć osób. Dzielnie trzymając nowo poznaną miłość przeciskała się między ludźmi alby znaleźć wolne miejsce do swojego paraliżu zwanego powszechnie tańcem. Gdy dotarła do zbawiennego skrawka podłogi złapała dresołoma za ramiona i wepchnęła mu jęzor w usta aż po sam żołądek. Niestety Żywisław tego nie wytrzymał i narzygał jej prosto w twarz. Byli nawzajem obrzygani. Fryta wytarła swoją twarz w jego koszulkę. On nawet się tym nie przejął, bo przyzwyczajony był do takich zapachów. Fryta kontynuowała swój taniec zadowolona, że nikt nie zwrócił na tą sytuację uwagi. Spojrzała na niego. Rozmazany obraz jaki ujrzała bardzo się jej spodobał, pomieszanie kolorów, wymiocin, czapki i czerwieni jego dresiarskich policzków spowodowało nagły wyciek uryny z jej majtek. Wpadła na pomysł, że jeśli zaraz stąd nie wyjdą może stracić go na zawsze... Fryta wzięła swojego dresołoma za rękę i wyciągnęła go na zewnątrz. Upity Żywisław nie wiedział co się dzieje. Doszli za remizę gdzie było pełno śmieci ze śmietnika, zapach jak w całej wsi, czyli nie budził wielkiego zadziwienia. Fryta znalazła zużytą gumkę, ale jednak doszła do wniosku, że lepsze to niż nic. Długo nie musiała się z Żywisławem zabawiać, bo ćwiczyła to już nie raz. Z szybkością bolidu formuły jeden zgwałciła go. Gdy otrząsnęli się z puszek ze śmietnika, Fryta wyjęła z włosów bezdomnego kota i ponownie popatrzyli sobie w oczy.
- Jak właściwie masz na imię, moja Ty piękności?- zapytał Żywisław tuż po tym, gdy doszedł do siebie.
-Eeeee- zaczęła Fryta, żując gumę jak krowa- Fryda, ale moje psiapsiółki mówią na mnie Fryta.
-Żywisław nie wiedział co powiedzieć- Jestem Żwyisław, ale Ty moja brzydulo mów mi Żywek. Zawstydzona Fryta tym komplementem się zarumieniła i zaczęła bardziej mlaskać żując gumę, aż poleciała jej ślina po dekolcie.
     Nagle i niespodziewanie Żywisław zerwał się i złapał Frytę za pierś. Zauważyła, że się zawstydził, chciał złapać ją za rękę - napalony idiota - pomyślała i już była pewna, że chce mieć z nim dzieci. Gdy udało mu się złapać ją za rękę zaprowadził dziewczynę do poloneza. Mógł poszczycić się tym, że miał najfajniejszą furę we wsi, w końcu nie każdy ma znaczek BMW na samochodzie. Upchnął nogą ledwo przytomną Frytę aby mogła wejść do środka. Miał szczęście, że różowe futerkowe siedzenia i poduszeczki Hello Kitty jej nie przeszkadzają. Jego samochód był tak głośny że cała wioska się obudziła, ale był przyzwyczajony do okrzyków - jebany kutasie wypierdalaj - lub - pojebany idioto wyjeb ten samochód . Dla Fryty też nie robiło to różnicy, miała uszy zatkane czymś zielonym...
     Gdy dojechali dziewczyna była w szoku. Wiedziała, że dla takiej chaty zrobiłaby wszystko. Nowe kartony w oknach... klapy od śmietników zamiast drzwi... brak dachu i podłogi... to był dom jej marzeń.Wyszli z samochodu, od razu chciała zobaczyć, co takiego jest w środku. Otworzyła drzwi, niestety nie zdołała ich zamknąć bo już wypadły, gdyż Żywisława nie było stać na zawiasy. Od razu poczuła znajomy smród. Pełno resztek jedzenia walających się po kuchni od razu uczynił ją głodną. Dresołom był dżentelmenem i wyciągnął pizze z przed tygodnia, wciąż mu pachniała świeżością. Dla niego to było duże poświęcenie oddać jej coś tak wspaniałego, bo pizza była pełna dodatków. Po tym geście wiedziała, że będzie dobrym ojcem.
Obiekt jej westchnień wziął produkt i rzucił do pralki - musi się ugotować - oznajmił jej z uśmiechem godnym żula.
-Masz pralkę?- rzuciła zadziwiona Fryta, bo nikt w okolicy jej nie posiadał.
-Tak, to łup z włamu- odpowiedział z uśmiechem Żywisław.
-Wspaniale, działasz na własną rękę?- zapytała Fryta
-Nie, należę do miejscowych dresołomów.
-Niemożliwe, myślałam, że już wszystkich zaliczyłam...
     Wreszcie pralka odgrzała pizzę. Fryta polała ją zielonym ketchupem. Gotowana pizza to jej ulubione danie. Usiedli romantycznie na zawszonym kocu patrząc w pustą obudowę telewizora. Oczywiście Fryta wzięła to za oznakę wyjątkowych paranormalnych zdolności Żywcia. Nagle nad głową zgasła żarówka. Kolejna oznaka, że Żywisław zapomniał zapłacić prąd w tym miesiącu. Bardzo spodobał jej się romantyczny nastrój. Mlaszcząc wygrywała romantyczną melodię z Titanica. Gdy już zjedli pizzę, upaćkana Fryta chciała poznać resztę domu.Wstała i zaczęła iść w kierunku schodów. Na korytarzu ściany się sypały, ale Fryta uznała to za sztukę współczesną. Gdy doszła na górę od razu zaczęła sprawdzać jak wyglądają pokoje. Pierwsze drzwi to łazienka- niczego sobie- pomyślała. Prysznic ledwo trzymał się ściany a brodzik jeszcze się nie sypał. Nad zlewem w szklance były sztuczne zęby, wcale ją to nie przeraziło, bo jej znajome też już miały państwowe zęby. Niestety następne drzwi okazały się być puste, tylko jeszcze jeden pokój był zapełniony. Była to sypialnia Żywisława. Łoże całe w różu, to nic że to był tylko materac bez stelaża, dla niej to był szczyt marzeń. Na tym "łóżku" nie zabrakło poduszek z hello kitty. Dziewczyna wychodząc z pokoju chciała sprawdzić widok z okna na końcu korytarza. Gdy tuż przy samej ścianie podłoga, razem z Frytą, zapadła się, uznała to za nowoczesną windę. Wróciła do Żywisława i patrzyła jak pochłania resztę gotowanej pizzy wpychając sobie palcami do buzi resztki, razem z talerzem. Ogarnęła nią żądza seksu. Fryta chcąc dobrać się ponownie do majtek wybranka, zaczęła go rozbierać. Skończyło się wstrząśnieniem mózgu i ogromnym podnieceniem, gdyż dziewczyny zapomniała że nie wolno dotykać łomu. Fryta złapała za białe, koronkowe strongi Żywcia i strzeliła nimi z całej siły. On, w odwecie podarł jej brudne pantalony na strzępy. Padli nadzy na podłogę tarzają się w uniesieniu po piasku, gdyż podłogi nie było. Żywisław popisał się oryginalnością i co kilka sekund zmieniał pozycje, ostatecznie on był w jej staniku a ona w jego dresach. Gdy po tej chwilowej zmianie ubrań znów zaczęli baraszkować, dresołom chcąc jeszcze bardziej udowodnić swą męskość spróbował zdjąć językiem stanik dziewczyny. Doprowadził do tego, że Fryta pchnięta zębami swego wybranka wylądowała za oknem. Wróciła i kulturalnie rzuciła mu się na szyję gwałcąc go po raz kolejny. Nikt nie wiedział jednak, że ktoś ich podgląda...

I Odkrycie w remizie.


     Dawno temu, choć nie tak strasznie, w czasach kiedy żaden krasnolud już nie wychylał swojej brody, ani elf nie był już tak czarujący jak kiedyś, była sobie wioska Łomy. Miejsce to miało w sobie magię. Dało się ją wyczuć od razu po przyjeździe. Objawiała się siniakami, stłuczeniami i złamaniami, a żadna ofiara nie widziała przestępców... Łomy były potężne, znajdowało się tam 13 domów, remiza, monopolowy i posterunek policji.
     Słońce tam rzadko docierało i każdy musiał być zaopatrzony w latarkę, a nieliczna elita posiadała cenne łomy. Podczas jednego ze swoich częstych wypadów do remizy o wdzięcznej nazwie ''Wariatka" Żywisław zobaczył seksownie wijącą się dziewczynę, która w rzeczywistości praktycznie tarzała się po podłodze. Owa dziewczyna chwyciła się mężczyzny, a ten ją wywlókł na zewnątrz, po czym Żywisław słyszał tylko jęki mężczyzny, z którym wyszła. Niestety nic nie wzruszyło twardego dresołoma. Po kilku minutach wróciła poprawiając kłaki, więc wtedy mógł się jej bliżej przyjrzeć. Żywisław dostrzegł piękno Fryty. Ujrzał piękne blond kłaki, cudowne rozpierzchnięte oczy, spływający po twarzy tusz do rzęs, którego miała w nadmiarze. Docenił także jej talent do patrzenia na prawo i na lewo naraz. Nie umknęły jego uwadze uroczo wykrzywione nogi skrywane pod wyleniałymi skarpetami. Niestety długo nie czekał, kiedy obiekt jego pierwszych westchnień zaczął wić się koło kolejnego faceta. Już chciał podejść do niej, lecz ręka innego faceta w jej majtkach nie pozwalała mu dopiąć swego. Chłopak cofnął się pośpiesznie, zrezygnował z ulubionego sposobu podrywu- wymacanie dziewczynie tyłka. Blondynka zręcznie wywiała niezgrabnym dupskiem po parkiecie, Żywisław patrząc na to musiał sobie ulżyć więc poszedł potajemnie do łazienki i walnął się łomem prosto w głowę.
     Obudził się rano, z głową z sedesie, bez spodni. Podczas kontemplacji wczorajszych zdarzeń doszedł do wniosku, że upadł. Był z siebie wielce rad, że potrafi wyciągać sensowne wnioski. Zadowolony z siebie dresołom wyszedł tanecznym krokiem z remizy, słońca nie było, nigdy nie ma, ale nadzieja jest zawsze. Postanowił wrócić do domu i tak też uczynił. Następnego wieczora, znów poszedł do remizy bo nudziło się mu okropnie, gdyż odcięli mu internet za niepłacone rachunki. Od razu zaczął oglądać się za kobietą, która go zauroczyła. Niestety nigdzie nie mógł jej dostrzec. Wyszedł jednak na chwilę na zewnątrz, zadzwonić z budki telefonicznej, gdy zobaczył wychodzącą poszarpaną dziewczynę, od razu ją poznał. Wyglądała jak zwykle, brudna i lekko śmierdząca. Lecz dzisiaj zauroczyła go jeszcze bardziej. Podszedł do niej zapominając o telefonie, musiał chwile zaczekać gdyż właśnie narzygała mu na nowe pumpy. Nie mógł tego znieść, wyjął ze skarpetki łom i przypieprzył jej w rozwichrzone kołtuny na głowie. Gdy się podniosła, wiedział, że to co widzi w jej oczach, oprócz krwi, piasku, moczu i zeza, to bezgraniczna miłość.

niedziela, 15 stycznia 2012

Witamy!

Witamy na naszym blogu.
Blog ten będzie poświęcony powieści, której jesteśmy autorami. Jak nazwa bloga wskazuje, tytuł to "mHroczni i tajemniCi". Mamy nadzieję, że będzie się wam ona podobać i będziecie ją z lekkością i uśmiechem czytać. Zachęcamy do komentowania i obserwowania.