sobota, 4 lutego 2012

IV Inteligentne konwersacje

     Dziewczyna wspinała się po krzywych schodach. Zaciągnęła się zgnilcowym zapachem chałupy. Ale obrzydliwego smrodku Żywcia nie wyczuła, już wiedziała że coś jest nie w porządku. Przyspieszyła kroku, co w związku z jej krzywymi nogami było dość trudne. Sprawdziła łazienkę, pusto. Weszła do innego pokoju, pusto. Potem zajrzała do pokoju swojego chłopaka i widok zmroził jej krew w żyłach, pusto. Poprawiła kłaki na głowie i podeszła do okna z różowymi firankami. Żywisław był pogrążony w rozmowie z nową sąsiadką. Fryta się uspokoiła, ale pozwoliła sobie podglądnąć chłopaka prze z następnych parę chwil, i bardzo się zaniepokoiła. Żywisław łakomie spoglądam na owłosione nogi ponętnej sąsiadki. Umięśnione ramiona i skarpetki w staniku oznaczały dla dziewczyny tylko jedno: ZDRADĘ ! Zdenerwowana Fryta, wybiegła z pokoju, by szybko znaleźć się na dole postanowiła, że szybciej pójdzie widną -prostą dziurą w podłodze. Zobaczyła w rogu łom Żywisława- był to jego zapasowe narzędzie- wzięła go, z nadzieją, że pokona tym swoją przeciwniczkę uderzeniem w czoło. Wybiegając z domu drzwi wypadły. Gdy tylko doszła do Żywcia zobaczyła, że zdzira, którą podrywał, okazała się być jej nauczycielką. Prawda, nie wiedziała, że jej dresołom gustuje w transwestytach i przywaliła Żywciowi w łeb.  Dzierżysława bo tak nazywała się jej nauczycielka od angielskiego, uciekła do swojej chaty. Fryta spojrzała na wijącego się w agonii Żywisława. Złapała go za karmany, i przywaliła mu ponownie z liścia. Gdy w końcu chłopak się ockną, dziewczyna dała mu spokój.
-Co Ty wyprawiasz podła zdradziecka żmijo- wykrzyczała Fryta plując nieświadomi na twarz Żywisława- zdradzasz mnie podła gnido !
-ale nic z tych rzeczy, Fryciaczku.
-Widziałam was !
-Ja jej tylko zmacałem tyłek, nic więcej między nami nie zaszło- powiedział przygnębiony dresołom – kocham tylko Ciebie moja tępa suko.
Po tym komplemencie dziewczyna troszkę się udobruchała, podeszła do swojego ukochanego i wepchnęła mu jęzor po same płuca.

    Po tym jakże normalnym dla nich pocałunku postanowili powrócić do domu, gdyż mały głód zaczepiał ich żołądki. Od dawna nie byli w monopolowym, więc nic świeżego w lodówce nie było. Postanowili więc zjeść co jest, a raczej co zostało. Po otwarciu lodówki było tylko mleko do połowy wypite, kawałek zielonej piersi z kurczaka, choć tak dokładnie nie da się tego określić i woreczek RH+, który był własnością wampira. Bądźmy szczerzy zimna krew z pewnością jest lepsza i nie uszkadza ząbków tych ponętnych istot.
    Fryta postanowiła przygotować jedzenie więc to zielone mięsko trzasnęła siekierą na pół i wrzuciła na kołpak, który robił za patelnię.
Fryta z nosem w śniadaniu zajadała się jak opętana. Spojrzała na zegarek. 12. Watro byłoby dzisiaj odwiedzić szkołę. Będzie sprawdzian z... nieważne, dupa załatwi wszystko. Wstała, wyrwała swojemu chłopakowi jedzenie spod nosa i wrzuciła wszytko do śmietnika. Oznajmiła Żywisławowi że chce iść do szkoły, patrzył na nią osłupiały, jego gałki oczne wytrzeszczyły się w niedowierzaniu. Dziewczyna uspokoiła swojego dresołoma że musi tylko zaliczyć sprawdzian.
Żywisław postanowił, że zawiezie swoją Frycię do szkoły.
-Zarzuć coś na siebie i wychodzimy- powiedział zachęcająco Żywek
-Masz coś do mojego stroju? - powiedziała
-Nie, ale muszę pilnować żebyś wyglądała porządnie i nie gwałciła kolegów ze szkoły, w końcu muszę pilnować swojego tytułu dresołoma.
Fryta spuściła głowę i zarzuciła na siebie rozciągnięty sweter i wyszli do rumaka zwanego polonezem. Żywciowi jednak nie udaje zapalić się silnika, bo jest nie pierwszej młodości. Fryta wyszła i zaczęła pchać samochód, niezbyt jej to wychodziło, ale jakoś dała radę i w tym samym momencie Żywcio ruszył do przodu a ona spadła prosto w błoto. Żywicław szybko wybiegł z samochodu.
-Nic Ci nie jest?- zapytał, po czym otarł ją jakąś szmatą ze swojego bagażnika.
-Znów wyglądasz pięknie - powiedział lekko się uśmiechając.
-Dzienks- odparła zawstydzona fryta.
Poszli i wsiedli do samochodu i zaczęła się dalsza konwersacja.
-Wiesz co Żywciu, jesteśmy razem już cały dzień, to najtrwalszy związek jaki miałam- wyznała szczerze Fryta- a ile trwały twoje związki?
-Yyy…-chłopak myślał nad tym długo, przejechali przez zakręt potrącając przy tym staruszkę, kamień którym od niej oberwał nie przeszkadzał mu w procesie myślicielskim- trzydzieści siedem minut i dwie sekundy
-Wooow !!-dziewczyna była pod wrażeniem wytrwałości swojego drechola- pewnie planowaliście już wspólną przyszłość ?-spytała dziewczyna
-Oczywiście że tak- odparł Żywisław, był szczery, planowali bzykanie za kilka minut.
Podczas reszty drogi i zebrania z oparcia swoich włosów Żywisław czułym pierdolnięciem w pysk pożegnał swoją wybrankę i udał się do swoich kumpli.